home

  • Ksiazka
  • Marian Bublewicz
    • Biografia
    • Biography
    • Wywiady
    • Wspomnienia
    • Galeria zdjęć
  • fundacja
    • Podziękowania
  • szkola
  • osrodek
  • Media
    • Artykuły
  • Kontakt
  • Zamów teraz!

    6 bieg - wspomnienia o mistrzu rajdowym Marianie Bublewiczu

    6. bieg” to już trzecie, poprawione i rozszerzone wydanie książki o jednym z najwybitniejszych polskich kierowców rajdowych Marianie Bublewiczu.
    Kim był naprawdę? Championem, autorytetem, idolem pasjonatów motoryzacji... Na pewno. Ale przede wszystkim: przyjacielem, wiecznie uśmiechniętym optymistą, człowiekiem, który zawsze żył na najwyższym „6. biegu“.
    Wielkiego sportowca wspominają: piloci, rodzina i przyjaciele. Książka jest bogato ilustrowana niepublikowanymi wcześniej fotografiami ukazującymi Mistrza oraz zawiera obszerną GALERIĘ ZDJĘĆ Marcina Kaliszki, prezentującą sporty motorowe w Polsce.

    Zamów książkę

    News

    10 Jubileuszowy Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza 1-3.04.2016

    Automobilklub Krakowski wspólnie z Urzędem Miasta ,Starostwem Powiatowym Wieliczka, Centrum Sportu i Rekreacji „Solne Miasto” organizuje w dniach 1-3.04.2016r 10 Jubileuszowy - Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza” . Przez 9 lat rozgrywany był on w formie superoesu, na ulicach Wieliczki w tym roku będzie on miał nieco zmieniona formę zostanie poszerzony o rywalizacje na odcinkach specjalnych. Taka forma imprezy pozwoli na pokazanie swoich umiejętności zarówno zawodnikom rajdowym jak i wyścigowym . Intencją tych zawodów jest uczczenie pamięci dwóch wielkich nieodżałowanych sportowców, którzy wnieśli ogromne zasługi dla polskich rajdów i na stałe wpisali się w karty historii sportu samochodowego . Zapraszamy do uczczenia ich pamięci wszystkich zawodników sportu samochodowego.

    Wstępny program imprezy
    Piątek 01.04.2016 – OA, BK i zapoznanie z trasą
    Sobota 2 .04.2016 - odcinki specjalne i wieczorne Kryterium Uliczne
    Niedziela 3 .04.2016 - Super OS

    Liczymy na liczny udział wszystkich, którzy chcą uczcić pamięć tych dwóch wybitnych zawodników
    Mamy nadzieję, że jak zawsze nie zwiedziecie również w tym roku

    Zapraszamy

    Prezes
    Paweł Owczyński

    Galeria z Przejazdu Pamięci

    Zapraszamy 22-23 marca 2014 r. do Wieliczki na 8 memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza!

    Zapraszamy 16 i 17 marca 2013 r. do Wieliczki na 7 memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza!

    Beata Bublewicz - wystąpienie w ZSMS w Olsztynie | 20 rocznica śmierci Mariana Bublewicza

    Kochani!

    Marcin Derewońko to niesamowity człowiek i konstruktor. Cieszę się ogromnie, że zbudował replikę samochodu mojego taty. Zobaczcie to sami :-)

    Dziękujemy Pani Poseł za list i za pamięć o Marianie Bublewiczu.

    List od Posłanki na Sejm RP Beaty Małeckiej - Libery


    Film - Bublewicz odszedł jako zwycięzca

    film

    24.02.2013
    Wspomnimy Mariana Bublewicza po raz 20.

    Uroczysta wspomnieniowa Msza Święta za sp. Mariana Bublewicza zostanie odprawiona w niedzielę tj. 24 lutego o godz. 11:30, w Sanktuarium Fatimskim ul. Bajkowa 15. Mszę odprawi ks. Marian Midura - Krajowy Duszpasterz Kierowców.

    24 lutego, w niedzielę, o godzinie 13:00, po raz 20. będziemy wspominać Mariana Bublewicza – wybitnego sportowca, zawsze uśmiechniętego, bliskiego sercom wielu z nas, wspaniałego człowieka.
    Dziękując za pamięć o Nim, zapraszamy do Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie przy ul. Zamkowej 2.
    Prosimy o potwierdzenie przybycia tel.609 888 774

    20.02.2013
    Dzisiejszy artykuł Gazety Olsztyńskiej

    Zapraszamy do lektury ARTYKUŁU

    20.02.2012
    19. rocznica śmierci Mariana Bublewicza

    W miniony weekend w Gdańsku odbyła się pierwsza runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Czołowi polscy kierowcy przed kamerą wysłanników fundacji podzielili się swoimi wspomnieniami związanymi z Marianem Bublewiczem.

  • Marian Bublewicz

    Marian Bublewicz (ur. 25.08.1950 r., Olsztyn – zm. 20.02.1993 r., Lądek Zdrój)

    Najlepszy polski kierowca rajdowy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Rozsławił Olsztyn jako ośrodek sportów samochodowych. Cieszył się wielkim uznaniem i sympatią nie tylko w rodzinnym mieście. Zmarł z powodu obrażeń odniesionych w wypadku na trasie Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Jechał wtedy z przynależnym mistrzowi numerem 1, zaś w poprzednich edycjach tego rajdu triumfował siedem razy z rzędu. Dzięki charyzmie i pasji, z jaką traktował to co robił, pozostał wzorem dla wielu młodych kolegów oraz dla kibiców, którzy w dowód swojej niegasnącej pamięci przyznali mu pośmiertnie w 2000 r., w plebiscycie miesięcznika „Auto Moto i Sport”, tytuł Najlepszego Polskiego Kierowcy Rajdowego XX wieku.

    Wicemistrz Europy 1992, sześciokrotny mistrz Polski, w tym czterokrotnie z rzędu (1983, 1987, 1989, 1990, 1991, 1992). Łącznie, wliczając tytuły w klasach, Marian Bublewicz wygrywał mistrzostwa Polski 20 razy. W 1993 r. znalazł się na priorytetowej liście „A” – 31 najlepszych kierowców rajdowych świata – publikowanej przez Międzynarodową Federację Sportu Samochodowego (FIA).

    W 1991 r. powołał do życia pierwszy w Polsce profesjonalny zespół rajdowy: Marlboro Rally Team Poland, dołączając tym samym do gwiazd światowego automobilizmu, takich jak Ayrton Senna, Carlos Sainz czy Juha Kankkunen.

    Mariana Bublewicza cechowała ogromna pracowitość, cierpliwość i staranność w przygotowaniach do każdego rajdu. W odróżnieniu do wielu konkurentów dużo trenował, często w podolsztyńskich lasach. Przez wiele lat sam finansował swoją życiową pasję, prowadząc serwis samochodów osobowych. W 1993 roku zatrudniał 50 osób. Spędzając czas wolny, pracował nad kondycją – jeździł na nartach wodnych i motocyklu crossowym.

    Był pogodnym, szlachetnym i skromnym człowiekiem, o trudnym do zapomnienia, ujmującym uśmiechu.

    Jego śmierć spowodowała całkowitą zmianę standardów bezpieczeństwa obowiązujących na trasach rajdowych w Polsce. Przez brak samochodu ratownictwa drogowego (nie zapewnił go organizator), ciężko rannego Mariana Bublewicza wyciągnęli z wraku samodzielnie – posługując się prymitywnymi narzędziami – kibice i strażacy ochotnicy. Potem ścięli drzewo, o które rozbił się samochód, i zrobili z niego krzyż. W miejscu wypadku postawiono także pamiątkowy kamień, przy którym – jak zapewniają miejscowi – zawsze płoną znicze.

    W jednym z wywiadów Marian Bublewicz powiedział:

    „Zginęło wielu wspaniałych kierowców rajdowych, lecz odczytuję to jako pech, który w tej dyscyplinie przypłacić można dość szybko życiem. Jest to wielka tragedia, gdy w wyniku rywalizacji sportowej umiera człowiek.”

    Opracowano na podstawie tekstu Pawła Jarząbka i Jacka Dobkowskiego

    Marian Bublewicz - prywatnie:
    zainteresowania i pasje: motocross, narty wodne, narty zjazdowe i biegowe
    talenty i umiejętności: słuch muzyczny, śpiew, gra na harmonii, akordeonie, gitarze i pianinie;
    ulubione danie: bliny i kiszki ziemniaczane przygotowane przez mamę Weronikę
    ulubiona piosenka: "Wonderful Life" Black
    ulubiona melodia: ścieżka dźwiękowa z filmu „The Godfather” F. F. Coppoli


    Zebrała: Beata Bublewicz (córka)


    10. rocznicę śmierci

    Klip filmowy
    Autor: APM Auto
    Format: AVI (DivX)
    Czas: 1:01
    Rozmiar: 3,4 MB
    Pobierz




  • wspomnienia

    Po dwudziestu latach wciąż żyje w ludzkiej pamięci

    Marian Bublewicz zdobył sześć tytułów mistrza Polski, w 1992 roku był wicemistrzem Europy, został jednym z kierowców z priorytetowej listy FIA. Zmarł po wypadku na Zimowym Rajdzie Dolnośląskim w lutym 1993 roku. Znakomitego kierowcę i jeszcze lepszego człowieka wspomina córka, dziś poseł na sejm, Beata Bublewicz.

    – Gdy po tamtym wypadku 20 lutego 1993 roku wydobyto Go w końcu z samochodu i przewieziono do szpitala w Lądku Zdroju, przed operacją pytał podobno jeszcze swojego mechanika, jak tam przygotowania do 18. urodzin jego córki...

    – Nie wiedziałam o tym wcześniej, dopiero niedawno o tej krótkiej rozmowie opowiedział mi Krzysiek Czepan, szef Jego serwisu…

    – Były te urodziny?

    – Były. Dzień po pogrzebie Taty. Pochowaliśmy Go 25 lutego, na drugi dzień przyszła najbliższa rodzina. Pamiętam, że pojawił się tort, zdmuchnęłam 18 świeczek… Nie było śpiewania „Sto lat”, był płacz… Nadal nie mogę się z tym pogodzić, myślałam o tym po ostatnim wypadku Roberta Kubicy… Przecież wtedy koło Złotego Stoku wszystko Przeciwko Tacie się sprzysięgło: nie było pogody odpowiedniej do lotu helikopterem, brakowało sprzętu ratowniczego, były kłopoty z krwią w szpitalu…

    – Marian Bublewicz został uznany plebiscytowym sportowcem wszech czasów „Gazety Olsztyńskiej”. Jak pani myśli, dlaczego ludzie wciąż o Nim pamiętają?

    – Też się nad tym fenomenem zastanawiałam, ale dość krótko. Bo ja wiem, że był wyjątkowym człowiekiem, który szanował każdego innego człowieka. Nie pamiętają o Nim tylko dlatego, że zdobył 20 razy mistrzostwo Polski w różnych kategoriach, albo że był wicemistrzem Europy, czy trafił na listę priorytetową FIA, czyli znalazł się wśród 31 najlepszych kierowców świata. Nie. Ludzie pamiętają o Nim dlatego, że miał dla każdego uśmiech i dobre słowo. Każdego szanował, niezależnie od jego poglądów czy stanu posiadania. Po tym wyborze byłam szczerze wzruszona. To jest dla mnie mimo wszystko niesamowita historia, bo przecież Tata nie żyje już 20 lat! Nie zdobywa kolejnych tytułów, nie ma Go w mediach, teoretycznie nie istnieje... A tu się okazuje, że wciąż jest wśród nas…

    – I wciąż jest popularny?

    – To naprawdę wzruszające. Dostaję wpisy na Facebooku, przychodzą do mnie listy od młodych ludzi, którzy mają po 16, 17 lat. I to nie tylko tych z Warmii i Mazur, ale z całej Polski. I oni piszą, że o moim Tacie opowiadał im ich tata czy wujek. Piszą, że był wspaniałym sportowcem. A oni Go znają tylko z przekazów.

    – Rajdy to była Jego pasja?

    – Powiedziałabym, że nawet coś więcej, że to była dla Niego treść życia. Wszystko inne stawało się tylko uzupełnieniem. Sport nadawał ton Jego życiu, co chyba nawet będzie niezrozumiałe dla tych, którzy nie wiedzą, jak to wyglądało. On podporządkował rajdom wszystko. Firma, rodzina, inne sprawy – wszystko funkcjonowało jakby obok.

    – Jaki był w tym, co robił?

    – Mogę chyba powiedzieć, że był wirtuozem. Ale nie tylko miał talent, to oczywiste. Był też przy tym nieprawdopodobnie, wręcz chorobliwie pracowity. I ciągle w pewnym sensie z czegoś niezadowolony. Owszem, czasem mówił: „Zobacz Beata, jak ja sobie z tym poradziłem, jak ja to ogarnąłem”. Ale pracował na to straszliwie. Jego dział sportu był perfekcyjny. Stworzył go od podstaw przy ogromnej współpracy swojego siostrzeńca, późniejszego szefa serwisu Krzyśka Czepana. Rozumieli się potem praktycznie bez słów, byli perfekcyjni. Budżet ich zespołu, w porównaniu do teamów zagranicznych, był mizerny, ale dzięki znakomitemu planowaniu i koordynacji ten zespół działał doskonale. To były ich wspólne sukcesy, ich wspólna zwycięska droga. Co więcej: potrafili też znaleźć i błyskawicznie zjednać sobie ludzi, z którymi szli tą drogą po sukces. Dziś byśmy powiedzieli, że mój Tata był liderem socjometrycznym. Potrafił wejść w każdą grupę ludzi, nie widział barier i sam ich nie tworzył. Był bardzo lubiany. Wchodził do grupy i błyskawiczne znajdował język z ludźmi, niezależnie od ich statusu, pochodzenia czy poglądów.

    – Ktoś gdzieś napisał, że Marian Bublewicz nie walczył o sukces, tylko realizował swoje marzenia.

    – Bardzo trafne spostrzeżenie. On bardziej się cieszył z tego, że musi o triumf walczyć, niż z tego, że po sukces wreszcie sięgnął. Cieszył się każdym dniem, mówił, że uwielbia coś tworzyć. Był pedantyczny, twierdził, że każdy może sięgać po to, co sobie wymarzył. Pod warunkiem, że robi to z pasją. Mawiał, że problemy wymyślono po to, żeby człowiek miał co robić. I żeby mógł je rozwiązywać. Z pełnym zaangażowaniem i pasją. A wtedy praca jest przyjemnością. I życie jest przyjemnością.

    – Była między wami jakaś specjalna więź?

    – Tak, zdecydowanie tak. Tata traktował mnie jak swój skarb, dał mi wiele mądrych rad. Zaszczepił we mnie wiarę w siebie. Bardzo często rozmawialiśmy, prawie zawsze późnym wieczorem. Wracał z pracy po 22, ja się jeszcze uczyłam w swoim pokoju. Przychodził do mnie, siadał w fotelu albo na dywanie i gadaliśmy. Był ze mnie dumny. Ja w tamtym okresie byłam jego sekretarką, przepisywałam mu felietony, które publikował w Radiu Olsztyn, pisałam oferty kierowane do sponsorów. I „mądrzałam” przy nim z dnia na dzień. Gdy odszedł i musiałam szybko stanąć na nogi, zacząć zarabiać na siebie, rozejrzałam się wokół i zobaczyłam, że ludzie są sfrustrowani, niezadowoleni z siebie. I przypomniałam sobie, że mój Tata nie pojmował życia w ten sposób. Że cieszył się z małych sukcesów, że się nimi napędzał. Był zadowolony, że świeci piękne słońce, że może się z kimś spotkać, że może komuś zrobić prezent. I był w tym wszystkim prawdziwy. Nie udawał, bo… nie umiał udawać.

    – Ale nie jest to proste.

    – Mój Tata miał świadomość, że świat nie jest czysty, ale powtarzał, że właśnie dlatego człowiek powinien starać się być czystym. Żyć zgodnie z sentencją: „Gdy nie wiesz, jak się zachować, to zachowaj się przyzwoicie”. Wychodził z założenia, że drugi człowiek jest dobry i nie ma intencji, by cię oszukać. Ludzie czasami postrzegali Go jako naiwniaka. Ale On mówił, że woli być naiwnym, to był Jego świadomy wybór. Mówił, że jeśli człowiek może zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka, to po prostu powinien to robić. I nie oczekiwać wdzięczności czy rewanżu. I może być wtedy pewien, że to dobro wróci do niego z innej strony za jakiś czas. Z kilkakrotnie większą siłą. Wykazywał dużą wrażliwość w relacjach z ludźmi. W rozmowie bardzo uważał, żeby nie sprawić drugiej osobie przykrości. Ale gdy ktoś przekraczał granicę, był stanowczy. Lubił konkrety, nie lubił zaś tracić czasu.

    – Wróćmy do sportu. Pani Ojciec dwa razy rezygnował z niego na jakiś czas po poważnych wypadkach. Pierwszy raz w 1971 roku, gdy jeszcze jeździł w motocrossie, i w 1981 już jako rajdowiec po Rajdzie Złote Piaski w Bułgarii. Po obu miał dłuższą przerwę. Myślał o tym, żeby się wycofać z tego ścigania?

    – On zawsze mówił, że rajdy to niebezpieczny sport, w którym błąd lub zbieg okoliczności może pozbawić człowieka życia. Ale też wciąż powtarzał, że życie także jest niebezpieczne. Że jak człowiek idzie w góry, to może nie wrócić. I że cegła może spaść mu na głowę, jak idzie chodnikiem. Że trzeba tak działać, żeby to ryzyko było minimalne.

    – Ale ryzyko w tym sporcie jest zawsze ogromne! Po Rajdzie Elmot w 1988 roku miał pękniętą czaszkę.

    – Pamiętam to dokładnie. Mieli wypadek z Jackiem Wypychem, kask Mu spadł, rozbił sobie mocno głowę. Ludzie Go wtedy często pytali, czy naprawdę warto ryzykować? Nie miał wątpliwości. Niezmiennie mówił, że życie samo w sobie jest niebezpieczne... Mówił, że po prostu trzeba lepiej dopinać kask. I więcej pracować nad sobą.

    – Mówi się, że w żyłach kierowców rajdowych nie płynie tylko krew, że jest tam też benzyna. Jaką domieszkę paliwa miał w sobie Marian Bublewicz?

    – Tak sobie czasami myślę, że Tata miał tylko benzynę… Często mówi się o kimś, że się do czegoś urodził. No więc mój Tata urodził się do sportu, urodził się, by jeździć w rajdach. I wszystko, co robił, było związane z kołami. Najpierw zajmował się kolarstwem, potem był motocross, z którego została mu pamiątka całe życie, czyli gwóźdź w nodze. Wreszcie przeniósł się do samochodu, bo uznał, że ten będzie Go bardziej chronił.

    – Jeździła pani z nim na rajdy. Bała się pani?

    – Jeździłam bardzo często, kilka razy w roku. Zwalniałam się ze szkoły i jechałam na drugi koniec Polski, bo tam odbywała się większość rajdów. Czy się bałam? Na początku nie, aż do tego Elmotu w 1988 roku. Miałam kilkanaście lat, zrozumiałam, że to nie jest zabawa. Potem zaczął się pojawiać strach o Ojca.

    – Na ten feralny Zimowy Rajd Dolnośląski pani pojechała?

    – Nie. Dosłownie dwa dni wcześniej wróciliśmy z Barcelony z prezentacji Opla Corsy, Tata odebrał tam od szefów General Motors certyfikat na prowadzenie salonu w Olsztynie. To były moje ostatnie trzy dni z Tatą. Cudowne dni, pamiętam je dokładnie. Zwiedzaliśmy zabytki, była Sagrada Familia, uliczki Barcelony… Stamtąd mam ostatnią pamiątkę ściśle z Nim związaną. Dał mi kieszonkowe, powiedział: „Idź, kup sobie coś, tylko pamiętaj, żeby miało coś czerwonego”. Tak powiedział i śmiał się, jak prawie zawsze. Kupiłam czerwony płaszcz przeciwdeszczowy, mam go do dziś. To jest coś symbolicznego.

    – Podobno pani Ojciec uparł się, żeby dać pani na imię Beata.

    – Tata lubił oglądać filmy z panią Beatą Tyszkiewicz. Bardzo ją cenił jako aktorkę, ale też za jej sposób bycia, za jej wyjątkowy styl. Oczywiście w grę wchodziły podobno jakieś Moniki czy Klaudie, ale Tata powiedział, że Beata to będzie najlepsze imię. I że nie ma inne opcji.

    – Pani też lubi tę aktorkę?

    – Lubię, ale… ja jestem jej przeciwieństwem. Ona dystyngowana, prawdziwa dama. A ja – szalona, z głową pełną pomysłów. Ostatnio kupiłam sobie różowe glany (śmiech). Bo o takich marzyłam w dzieciństwie.

    – Marian Bublewicz wyjątkowo traktował także inne kobiety. Był feministą?

    – Często mówił, że kobiety trzeba wielbić i szanować. Że są przyszłością świata, bo rodzą dzieci, dają światu życie. Twierdził, że mają szósty zmysł. Że szukają rozwiązań nie przez arogancję czy upór, ale przez intuicję. Że mają w sobie o wiele więcej dyplomacji. Ja to Jego powiedzenie będę pamiętać do końca życia, bo mówił mi: „Jak nie wiesz, jak się zachować, to zachowuj się dyplomatycznie”. Podkreślał, że świat nie jest czarno-biały, że są też szarości. Oburzał się bardzo, gdy koledzy mówili: „Ty, Marianek, masz wszystko, ale nie masz syna”. Oburzał się strasznie i tłumaczył, że to stereotyp, że nie mają racji.

    – Bierze pani czynny udział w projekcie Bezpieczeństwo Ruchu Drogowego. Na czym to polega?

    – Ten projekt działa w oparciu o Dekadę Działań, popierają go 93 kraje na świecie. Zobowiązaliśmy się, że będziemy pracować nad tym, żeby liczba wypadków komunikacyjnych w ciągu dziesięciu lat spadła o połowę. Bo jeśli tego nie zrobimy, to w 2020 roku wypadki komunikacyjne będą trzecią przyczyną zgonów na świecie.

    – Ale przecież pani Ojciec jeździł bardzo szybko i niebezpiecznie.

    – A właśnie, że nie. On jeździł szybko tylko w rajdach. Jako „cywil” jeździł normalnie, bo… nigdzie się nie spieszył. Był mistrzem planowania czasu, człowiekiem świetnie zorganizowanym. Miał tylko jeden taki rekordowy przejazd, który obrósł legendą, kiedy pod koniec 1992 roku został w trybie pilnym zaproszony do Teleekspresu. I dojechał z Olsztyna do Warszawy w półtorej godziny. Dlaczego? Bo pokryta straszną gołoledzią i droga była kompletnie pusta. A to były warunki dla rajdowca. Ale to jeden wyczyn.

    – Dawał pani jakieś rady?

    – Jasne, że tak. Mówił na przykład: „Nigdy nie patrz na zderzak auta przed sobą, patrz na drogę przed tobą”. Albo: „Jechać bezpiecznie, to znaczy myśleć. Bo jeśli myślisz, to nie będziesz gnać przez teren zabudowany, bo wiesz, że ci z jakiegoś domu może wylecieć na drogę dziecko po piłkę”. Jeżdżenie to myślenie, to było Jego credo.

    – Rozmawiał o tym ze znajomymi?

    – Bardzo często ktoś Mu się chwalił, że gdzieś jechał 160 na godzinę. A On się pytał: „A reakcje też miałeś proporcjonalnie szybsze? Szybciej patrzyłeś, szybciej przebierałeś nogami?”. Gość patrzył na Niego coraz bardziej zdziwiony, a On mówił, że nie jest chojrakiem, tylko że jest nieodpowiedzialny. I że nie chciałby go spotkać na drodze.

    – Zły był wtedy?

    – Nie, spokojny jak zawsze. Ale pytał: „Trenowałeś poślizgi, hamowanie gdzieś w deszczu czy na lodzie? Po co tak gnasz?”. Był radykalny, zawsze mówił, że nie wolno jeździć po jednym piwie czy z papierosem w ręku.

    – Z papierosem?

    – A tak. Mówił, że jak coś wydarzy się na drodze, to gość będzie się zastanawiał, co zrobić z papierosem w dłoni, a nie z sytuacją na drodze. Mówił, że trzeba wygodnie siedzieć, nie za blisko i nie za daleko od kierownicy. W „Sportowej Jeździe Samochodem” Tata pokazuje, jak jeździć dynamicznie, zdecydowanie, a przede wszystkim bezpiecznie. Ja chcę przekazywać Jego idee. I dla mnie to nie jest kwestia wyboru, ale – w dużym skrócie mówiąc – obowiązek.

    – Czy pani wie, co by było z Ojcem, gdyby nie to drzewo przy drodze z Orłowca do Złotego Stoku, o które rozbił się Jego samochód podczas Rajdu Dolnośląskiego 20 lutego 1993 roku?

    – Wiem, bo mi o tym wiele razy opowiadał. Robił dokładne plany – krótkoterminowe, takie na rok, i długoterminowe. Planował swoją karierę miesiąc po miesiącu, chciał zdobywać kolejne tytuły, ale też budować profesjonalny zespół rajdowy. Miał w sobie mnóstwo energii, był młodym człowiekiem, miał dopiero 43 lata... A na koniec chciał zaangażować się w politykę. Po to, żeby pomagać ludziom.


    wywiad przeprowadził Zbigniew Szymula - luty 2013

    Wspomnienia

    Wspomnienie w magazynie „Gazety Olsztyńskiej” (20.02.2003)

    Miał liczne hobby: motocross, narty zjazdowe i wodne, wszelkie inne sporty, np. bilard, pływanie, narty biegowe i wiele innych. Pasjonowało go zwiedzanie, na które prawie wcale nie miał czasu. Pomimo tego całą Grecję kontynentalną poznaliśmy dzięki jego uporowi i wytrwałości. Przed urlopem przeczytał opasły album o Grecji, ułożył plan wycieczki i realizował go punkt po punkcie, nie bacząc na moje – wówczas dwunastolatki – prośby, żeby więcej czasu spędzać na plaży, nurkując z rurką albo skacząc do wody. Aby mi to ostatnie umożliwić, składał dłonie w „koszyczek”, a gdy stawałam na nich obiema nogami, ze wszystkich sił wyrzucał mnie w górę, do morza. To musiało być bardzo forsowne zajęcie, ale zabawę tę praktykowaliśmy, póki nie wyrosłam na zdecydowanie „za dużą” dziewczynę.

    Miał naprawdę niewiele czasu na życie prywatne. Potrafił jednak znaleźć czas (choćby w nocy), żeby np. wystrugać mi malutki krzyżyk z deseczek ze skrzynki po owocach. Zbił go szpilkami krawieckimi, bo nie miał akurat małych gwoździków. Dzięki temu dostałam piątkę z religii za zadanie „zrób krzyżyk z tatą” i nie było mi przykro, że znalazłam się w mniejszości tych, którzy nie mieli pracy domowej.

    Z ochotą chodził do szkoły muzycznej na popisy uczniowskie i siadał w pierwszym rzędzie, żeby mnie lepiej widzieć, a moja gra na pianinie zawsze mu się podobała. W ogóle czułam się hołubiona, podziwiana i – teraz powiedziałabym – mądrze kochana i wychowywana. Wiedziałam, że cokolwiek zrobię – nigdy nie zmieni to uczuć taty wobec mnie. Był dumny z każdego mojego sukcesu, ale przede wszystkim dawał mi odczuć akceptację i ogromną wiarę w moje możliwości.

    Ostatnio uświadomiłam sobie, że on nigdy na mnie nie krzyczał, co najwyżej mówił smutnym albo stanowczym tonem w sytuacjach konfliktowych. Nauczył mnie tak dużo, spędzając ze mną niewiele czasu. Nigdy też nie powiedział (z czego byłam dumna i czego byłam świadoma nawet jako mała dziewczynka) „odejdź, teraz nie mam czasu, nie zawracaj mi głowy!”. Zamiast tego mówił: „Beatuś” (tak mnie nazywał) albo „córko, to ważne, co mówisz, ale nie będziesz się na mnie gniewała i nie będzie ci przykro, jeśli pogadamy o tym później”, czy „zrobimy to potem”. Dbał o szacunek w naszych relacjach.

    Bądź zawsze blisko tych, których kochasz,
    mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz,
    jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej
    czas, aby im powiedzieć „jak mi przykro”,
    „przepraszam”, „proszę”, „dziękuję”,
    i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz. ”
    G.G.Marquez

    Wiem, że taka miłość do dziecka nie zdarza się często – choć brzmi to absurdalnie, bo przecież każdy rodzic twierdzi, że kocha swoje potomstwo. Ale niewielu traktuje dzieci jak najcenniejszy skarb albo po prostu drugiego człowieka, któremu należy się szacunek. To takie proste i trudne zarazem, ale mój tata dał przykład, że jest to możliwe.

    "Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku,
    ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałabym ci powiedzieć
    Jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę”.
    G.G. Marquez

    Plebiscyt „Olsztynianin 650-lecia” („Gazeta Olsztyńska”)

    W plebiscycie „Olsztynianin 650-lecia” ogłoszonym przez „Gazetę Olsztyńską” Marian Bublewicz zajął 5. miejsce, będą zarazem jedynym sportowcem pośród laureatów.

    „Choć niedługo minie 11 lat od jego śmierci, ciągle żyje w pamięci kibiców. Mało który sportowiec zyskuje tak ponadczasową sympatię, ale Bublewiczowi należy się ona jak mało komu. Był prawdziwym ambasadorem Olsztyna. Oszałamiające sukcesy sportowe nigdy go nie zmieniły – pozostał pogodnym, pracowitym i skromnym człowiekiem”.

  • Tapety pulpitu (kliknij aby pobrać)

    Galeria zdjęć

      1981

    • 1982

      1983

    • 1984

      1985

    • 1986

      1986

      1987

      1989

    • 1990

      1991

    • 1992

      1992

    • Backstage

      Zdjęcia z premiery książki "Marian Bublewicz - Wspomnienia" (11.05.2005 r., Stary Ratusz, Olsztyn)

      Zdjęcia z premiery książki "Marian Bublewicz - Wspomnienia" (11.05.2005 r., Stary Ratusz, Olsztyn)

    • Spotkanie z czytelnikami książki "quot;Marian Bublewicz - Wspomnienia" (15.06.2005 r., Planeta 11, Olsztyn)

      Prywatnie

      Cmentarz w Olsztynie - miejsce spoczynku Mariana Bublewicza

    • Zdjęcia z wystawy 650-lecia Olsztyna

      Stratopolonez - Magazyn rajdowy WRC, GT nr 10 (10.2003), GT nr 7-8 (7-8.2001)

  • Kontakt

    adres siedziby: ul.Gietkowska 12 ; 11-041 Olsztyn

    Napisz do nas

    Wiadomość wysłana Odpowiemy wkrótce.




    WyczyśćWyślij

  • dx.Marian Bublewicz born, 25.08.1950, Olsztyn – died, 20.02.1993, Lądek Zdrój.

    The best Polish rally driver of the 80s and 90s who made Olsztyn known as the center of motor sports. Many people appreciated and liked him not only in his home city. He died driving with the first numbed, belonging to a champion, in the Winter Dolnośląski Rally where he triumphed 7 times year in year. Due to the charisma and passion of what he did, he has remained a pattern for many young colleagues and fans. In the plebiscite of the monthly newspaper “Auto Moto and Sport” in 2000 they has designated him The Best Polish Rally Driver of the XX century as the evidence of their undying commemoration.

    In 1991, he was the first in Poland who created the professional team – Marlboro Rally Team Poland, ipso facto joining the group of world wide motorist stars like Ayrton Senna, Carlos Sainz or Juha Kankkunen.

    Marian Bublewicz was very assiduous, patient and scrupulous while preparing to each rally. He was training a lot, often in the forests near Olsztyn what distinguished him from his rivals. He also financed his passion himself managing the car service where, in 1993, he employed 50 people. In his free time, Marian Bublewicz was driving a cross motorbike and water skiing. He was a gentle and lowly man with a difficult to forget smile.

    His death provoked the entire change in the security standards assured on the rally special stages in Poland. Severely injured, Marian Bublewicz, was pulled out of the crashed car by fans and volunteer firemen using only the simple tools because there was not any rescue car that should have been provided by the organizer. Afterwards, the only tree growing in the ditch in which the car hit was cut and a cross has been made from it. A commemorative stone has been also set in this place and as the local people say some igniting lights are always present there.

    In one of the interviews Marian Bublewicz said: “Many admirable rally drivers died, but I consider it as a mischance that can by quite quickly suffered by the loss of life in such discipline. It is a great tragedy when a man dies in the sport competition”.

    Elaborated on the basis of a text by P. Jarząbek and J. Dobkowski.

    Marian Bublewicz (25.08.1950 – 20.02.1993)

    Sport is the field of life with unlimited possibilities of self-realization. For many people, working out a sport is a hobby, sometimes it might be disobliging relax but it also happens that it becomes the way of life, the passion which absorbs with no limits up to the end. Such sportsmen were formerly called privileged by Goods and as Goods were adored for their capabilities, will power and self-denial. If something of this admiration has changed during centuries it can be only the way of expressing it. Inseparable feature of every sportsman is the permanent eagerness to self-advancement that means aiming at the championship climax. If the motor sports fans from Olsztyn were asked what they had evaluated and loved Marian Bublewicz for they would answer for sure that it was his immense ambition of continuous eagerness to become better than the best were. He consequently followed this trace without loosing any of his features of being the unassuming and straightforward man. We all undoubtedly remember him charmingly smiling and shaking his hand with every fan who desired to shake it after each rally, regardless its result – successful or not. Today, Marian Bublewicz is no longer among us. His figure and the sport achievement recollects

    PAWEŁ JARZĄBEK

    Marian Bublewicz was the best Polish rally driver of the 80s and 90s who made Olsztyn known as the center of motor sports. Many people appreciated and liked him not only in his home city. He died driving with the first numbed, belonging to a champion, in the Dolnośląski Rajd Zimowy (Dolnośląski Winter Rally). Due to the charisma and passion of what he did, he has remained a pattern for many young colleagues and fans.

    The most important laurel – vice-championship of Europe Marian Bublewicz achieved five months before his death. He had begun to start worldwide in the 70s. He also won the second place in “Puchar Pokoju i Przyjaźni” (The Pace and Friendship Cup) in 1983, 1985 which was the contest for drivers coming from socialistic countries driving cars produced there. Marian Bublewicz was also the six-fold champion of Poland, four times year in year (1983, 1987, 1989, 1990, 1991, 1992). Jointly, including the triumph classes, he won The Polish Rally Championship 20 times. He focused peoples’ attention on himself not only because of his remarkable ability of very fats driving. A man like him is called in English the „self made man”, all he had he deserved himself elaborating in a square dealing way and knowing that his driving talent and business gumption must be succored by work. He showed that even in the very difficult times it was possible to find sponsors. Latter, after the political change he created the professional team – Marlboro Rally Team Poland. It was the real ennoblement as the same tobacco consortium assisted the world wide motorist stars like Niki Lauda, Ayrton Senna, Emerson Fittipaldi, Carlos Sainz, Ari Vatanem, Juha Kankkunen.

    Loving rallies so much, Marian Bublewicz was simultaneously successful in business. Much of his money was invested in sport for many years. After finishing the trade school and before starting the technical school, both of the same automobile profile, he started to work in Polmozbyt but he was fired after crashing a car of a police major who was one of the clients. After that he was working in a military service unit where he opened a machine-workshop. He was also leading some shops with spare parts, lacquers and the Nissan selling point employing 50 people in 1993.

    He treated sport professionally preparing each really start carefully and patiently supervising every single detail. He trained a lot what distinguished him from his rivals. His colleagues helped him by guarding the crossroads in the forests near Olsztyn as to make those places suitable for training. He was also driving a cross motorbike and water skiing regarding it as the excellent reflex practice. He did not take part in parties but attended the gym in AZS hall and run a lot.

    Rallies are the very expensive and specific sport discipline with no trainers. Acquiring knowledge and experience is the matter of taking advantage of the own and the others mistakes. It is not enough to be the excellent driver but also requires co-operation with a very good co-driver, professional team of mechanics ably working together who can change a clutch or shock absorber in few minutes and also a fast car. The best rally cars are dozen times more expensive than limousines and the spare parts or other accessories are hundred or even thousands dollars as well. Moreover, the rally drivers are prejudiced. Marian Bublewicz was always wearing his old shoes during a rally because when he once wore a new pair he did not finish it.

    Always smiling and kindly in the relationships with others competitors expected the same reciprocation and always repeated that he wanted to have rivals during the rally and not in the hotel corridors. Sometimes it could be heard that “Bubel” successes were the result of the equipment dominance but not of his talent and that “Bubel” could not chase the rivals.

    Not only once Bublewicz was able to show the truth. His most spectacular chase could have been observed during the elimination of European Rally Championship on the Hebros Rally in Bulgary in 1992. His rivals disposed at least equivalent cars but because of Bublewicz prosaic mistake (his leg slept off the brake shoe), his Ford Sierra swung over the stream brink. The service arrived scarcely after 11 minutes and in that moment the driver from Olsztyn was on the last position of the rally classification while before the event he was the first. Fortunately, there were 22 special stages left till the end of the rally. Due to his winning each of them while driving in a downpour and on the longer stages overtaking even the teams that had started 3 minutes earlier consequently, he aimed the second position of the rally.

    After leaving their property in Wilno the Bublewicz family settled down in Skandawa located in the north of Korsze. In this place Marian was born in August 25th and spent his childhood. The first vehicle used by him while organizing his first “rally”, driving down a hillock, was a double-wheeled bogey used in every farm. Its later version was improved by addition a drive of the same kind as was used in bicycles. In the late 50s, when the family removed to Olsztyn, Bublewicz resolved to make a WFM motorbike himself. He was collecting wastepaper or scrap-metal and playing the accordion in a music group to earn money for the spare parts. For being too young to make a driving licence he was racing in the forests and fields with his friends and he generally won. His eagerness was not weakening even when he had an accident: one of his friends was not able to take control over the motorbike and overturned his leg breaking it in two places.

    The serious engagement in this sport started for Bublewicz in spring 1968 when he began to drive in Stomil Olsztyn (he represented this club for many years). He finished the Warsaw motorcross elimination of Polish Championship in 250 ccm class. When he was driving in the military club Czerwone Berety Ostróda he was the vice-champion of Poland in 125 ccm class but his motorcross career must have finished when he had another accident: driving to a date he hit a lorry which crossed the road while turning left. It resulted in the broken leg and consequently putting it into plaster for the next half year.

    After convalescence he was originally persuaded by his parents to start driving four-wheeled vehicles. Marian became a taxi driver using his father car, the Polish Fiat 125 p. He eagerly consented the fares beyond the city because coming back or going without clients he could have practiced the fast driving on devious roads. Therefore, it was not enough so he secretly took part in the amateur rallies and in one of them crashed the Fiat.

    Subsequently, after making a rally licence in April 1975, he had his debut in Polish Rally Championship in the Kormoran Rally while starting with Zygmunt Mieczaniec his co-driver on Fiat 125 p 1300 they won their class. This result was also repeated in the Polish and Wisła Rally which effected in the champion title in his class. The debut was really hopeful but it must have taken almost eight long years when ”Bubel” joined the manufacture team FSO among the elite.

    Later on, in 1976 Bublewicz succeeded in the 1500 class, driving with his co-drivers Wiesław Grabarczyk and Stefan Osika convertible. Bublewicz and Osika did not finished their first external start in Rosyjska Zima Rally but in Kormoran ’77 the driver from Olsztyn was one of the best three competitors in the general classification. The change of car into Opel Kadett, in 1979 was not as successful as it was expected. Taking part in the Złote Piaski Rally in Bulgaria in 1981 the Bublewicz-Pawłowski team left the road and stopped hitting into a tree in the ZOO. Later on the driver told that it had been an extremely frightening event. No one suffered from this accident but after that Bublewicz decided to focus his starts on car racing for dozen months. Using Fiat 138 3p he won the vice-championship of the country and turned back again to rallies, continuously driving Opel with Janusz Wojtyna as his co-driver, because rallies were more satisfying for him.

    In 1983 Bublewicz began to start with another co-driver Ryszard Żyszkowski who was very experienced and five years older than Marian. He acquired his experience while starting with so appreciated drivers like Sobiesław Zasada, Andrzej Jaroszewicz, Adam Smorawiński. Taking part in the first season together, using Polonez 2000 they were the champions of the country and took the second place in Puchar Pokoju i Przyjaźni (The Peace and Friendship Cup). They also won the Kormoran Rally in Olsztyn. After the end of 1987 season, when he was the best in Poland again, Bublewicz left FSO. As the technical possibilities of Polonez were not satisfactory enough and due to Marlboro producers support, Bublewicz with Jacek Wypych could started on four wheel drive Mazda 323 (4WD) in 1988. However, the happiness did not last long because of the accident that happened on Elmot Rally when Mazda crossed 150 meters with simultaneous eight turnings, as the result of hitting into a stone. Bublewicz suffered his skull crack in two places and came back to sport after five months because as he claimed he had to drive in 100 per cent at once contrary he would have newer regained his previous rhythm. The championship of Poland could not have been won this time. His biggest rival Andrzej Koper was slightly better.

    Duet Bublewicz-Żyszkowski was invincible for the next four years. Till the end of 1990 “Bubel” started on Mazda 323 and as the competitor of Marlboro Rally Team Poland on Forda Sierra RS Cosworth, that was four wheel drive from 1992. He wanted to check his ability in competition with the European spearhead. Formerly, he could only occasionally start in European Rally Championship (Boucles de Spa, ELPA Halkidiki). The Europe conquest by Bublewicz and Żyszkowski with the entire starts program began in 1992. It resulted in the second place in Hebross, the third in the Polish Rally, Zlatnim, Halkidiki, Cyprus and the seventh in San Marino which consequently gave them the vice-championship after the German team Erwin Weber and Manfred Hiemer who was starting on Mitsubishi Galant VR 4. In the external rallies the co-driver of Bublewicz was Grzegorz Gac. It took 16 years when the Polish team was in the spearhead of ME again, earlier Jaroszewicz another Polish driver succeed in achieving the third position in 1976.

    Winning the European Rally Championship on Ford Escort Cosworth was the plan for 1993 and the further perspective was Safari and Monte Carlo. However, Escort was not prepared to start in Dolnośląski Winter Rally – the first elimination in the Polish Rally Championship till that time. For this reason Bublewicz decided to rent Sierra with the driving axle proportion of 50:50 and not as he was used to of 34:66. In this rally in February 20th 1993 Bublewicz was driving not so comfortable. He lost dozen seconds on the third stage and was only one second before Paweł Przybylski before the start to the fifth stage. He started at 11.15. Driving 120 km per hour after the rights bend egress he hit with the driver’s door into an ash, the only tree growing in that place. Żyszkowski had only his hand broken but Bublewicz was stuck in the car. In the consequence of a rescue car deficiency, scarcely after three-quarters the still conscious driver was in the ambulance. He was talking about his daughter Beata whose eighteenth birthday was to be soon.

    The doctors from Lądek Zdrój had no chance: squashed pelvis, broken leg and many inner lesions. Resuscitation was ceased at 5 p.m. In February 25th in Olsztyn was the funeral where hundreds of people came. The widow, Mrs. Irena was given the empathy letter from the president Lech Wałęsa. The grave was cowered with hundreds of flowers and chaplets.

    Paweł Jarząbek
    Jacek Dobkowski

    Paweł Jarząbek was born in 1962 in Radom. Being the qualified Germanists he was working as a Deutsh teacher in the secondary school and also in the University of Warmia and Mazury in Olsztyn. Sport is his life hobby in which he became an expert. He is the author of many publications referring the sport issues. He has been managing the sport section in “Gazeta Olsztyńska” since 1995.

    Marian Bublewicz was famous of establishing records and collecting numerous triumphs. As the best example the six-fold triumph in Kormoran Rally (1983, 1986, 1987, 1988, 1989, 1991) can be mentioned. He was also the seven-fold winner of that unfortunate Dolnośląski Rally and it was similar considering Barbórka, Warszawski or Wisła Rally – in each of them he set the records of triumphs quantity.

    On the “A” priority list published every year by The Federation Internationale de l’Automobile (FIA) the name of Polish diver – Marian Bublewicz was included. It was a great ennoblement because the worldwide best rally driver names are enclosed to that list. In 1993 there were 31 names like Carlos Sainz, Juha Kankkunen, Colin McRae, Ari Vatanen inter alia. In the same year 1993, manufacturing sport division of Ford as the merit regard – winning the vice-championship of Europe, invited Marian Bublewicz to the test center in England where the division director Colin Dobinson gave him the commemorative diploma.

    Marian Bublewicz
    About the courage:
    „There is no doubt that courage is necessary. However it must be upheld by the suitable abilities. People might think that only the dares and fate gamblers who can approach death every while, start in rallies. Whereas, the matter is to bring the risk occurring in rallies to the possible minimum by careful acquainting of the stage, every bend, being aware of every pavement change, remembering every whole in the road”.

    About the risk:
    “Many admirable rally drivers died, but I consider it as a mischance that can by quite quickly suffered by the loss of life in such discipline. It is a great tragedy when a man dies in the sport competition”.

  • O ośrodku

    Do niedawna podstawowym celem Fundacji, założonej 26 maja 2000 roku, było wspieranie Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 5 Mistrzostwa Sportowego im. Mariana Grzegorza Bublewicza w Olsztynie. Obecnie Fundacja podjęła wyzwanie powołania do życia stacjonarnego Ośrodka Rehabilitacyjnego im. Mariana Bublewicza, przeznaczonego dla osób poszkodowanych w wypadkach drogowych.

    W 2012 roku rozpoczęto prace nad koncepcją funkcjonalną i architektoniczną Ośrodka z pełnym wyposażeniem służącym prowadzeniu terapii rehabilitacyjnej, zajęciowej i psychologicznej. Jednocześnie podjęto działania mające na celu pozyskanie finansowania niezbędnego do zrealizowania projektu i uruchomienia Ośrodka.

    Mamy nadzieję, że dzięki zaangażowaniu i życzliwości wszystkich, którzy nadal mają w sercu niezapomniany uśmiech i serdeczność Mariana Bublewicza, nasze marzenie o upamiętnieniu tego wyjątkowego człowieka i sportowca poprzez stworzenie miejsca, gdzie cierpiący ludzie odzyskują zdrowie i radość życia, stanie się rzeczywistością.

  • Działania fundacji

    Wywiad z Beatą Bublewicz do szkolnej gazetki Szkoły Mistrzostwa Sportowego (2003 rok)

    – Co panią motywuje do działania w Fundacji, a przez to pomocy naszej szkole?

    – Wy sami. Podziwiam Waszą wytrwałość, chęć rozwoju, fakt, że poświęcacie mnóstwo czasu, ciężko pracując, żeby „coś” osiągnąć. Wiem, na podstawie badań, które przeprowadziłam, pisząc o Was pracę magisterską, że czujecie się dzięki sportowi lepiej, bo nie macie poczucia traconego czasu. I cieszycie się tym, że umiecie coraz więcej w uprawianych dyscyplinach. To wynosi Was ponad przeciętność. Sprawia, że już teraz osiągacie sukces, może nie w znaczeniu komercyjnym, ale przede wszystkim – wewnętrznym, a to jest, moim zdaniem, nieporównywalnie „ważniejszy”, „lepszy” sukces. Taki sukces prowadzi też do ciągłego rozwoju, a tylko ciągły rozwój powoduje, że życie jest ciekawe, cieszy i nie daje przez to za wiele czasu na myślenie o smutkach i problemach. Rozwój powoduje także, że w końcu i codzienne problemy znajdują rozwiązanie. Wspaniale jest chociaż trochę przyczyniać się do Waszych sukcesów. Uwielbiam edukację, szkolnictwo, samokształcenie i motywowanie – to tematy, dziedziny, które mnie pasjonują, a poza tym mam też w pamięci fakt, że mój Tata osiągnął tak wiele, zaczynając od zera, „tylko” dzięki temu, że wierzył w swoją pasję i sens rozwoju. Dlatego wiem, że Wam też się uda. A ja w miarę swoich możliwości będę starała się Wam w tym pomagać.

    – To był niewątpliwie wspaniały człowiek. Które z Jego cech żyją do tej pory w pani pamięci?

    – Przede wszystkim entuzjazm i wielka wiara w swoje siły i możliwości. Ale „nie zmieszane” z chełpliwością czy pyszałkowatością. Skłonność do zamartwiania się tym, „że ktoś coś źle i krzywdząco powiedział na temat jego umiejętności rajdowych lub jego samego” połączona z łatwością wybaczania. Można Go było łatwo zranić, np. nielojalnością w interesach (za każdym razem był szczerze zdziwiony: „jak ktoś mógł tak zrobić?”). Jednocześnie był – powiedzielibyśmy teraz – absolutnie nieasertywny, dawał się często wykorzystywać materialnie i emocjonalnie. Uważał, że nie ma prawa do słabości, bo zawsze musi stanąć na wysokości zadania. Był też mało pragmatyczny i nie dbał o „dobra doczesne” niezwiązane z rajdami lub z pracą. Miał fantazję (jako jeden z nielicznych na początku lat 80-tych pływał na nartach wodnych po Jeziorze Krzywym), uwielbiał dawać oryginalne prezenty (np. zawsze w Wigilię kupował mojej mamie, a swojej żonie, wielki, przepiękny bukiet kwiatów, a kiedyś kupił jej Mercedesa pod choinkę, a mnie kilka lat później – Nissana Micrę). W ogóle był nieprawdopodobnie wesoły i pełen ciepła, zawsze mogłam się do niego przytulić i wiedziałam, że cokolwiek zrobię, On będzie mnie kochał. Pamiętam, jak kiedyś mało nie pobił przeze mnie kierowcy tira. Przeprawialiśmy się promem z Rumunii do Bułgarii bladym świtem, nasz samochód stał akurat przy rurze wydechowej ciężarówki, a ja spałam w aucie. Kierowca raptem zapragnął uruchomić silnik. Tata podszedł do niego prosząc, żeby go zgasił, ale trafił na uparciucha. Wtedy Tatę ogarnęła wściekłość. Wykrzyczał mu w okno szoferki: „Zgaś natychmiast, bo w samochodzie śpi moje dziecko!”. Mężczyzna „zrozumiał” tym razem, ale z ciekawości zajrzał do środka naszego wozu i zapytał po rosyjsku z oburzeniem: „To ma być dziecko? To przecież dorosła dziewczyna!”. A Tata odpowiedział: „I co z tego? Ale to moje dziecko i teraz ŚPI!”. Oczywiście już nie spałam, ale siedziałam w samochodzie, dumna, że jestem taka ważna dla mego Taty. Nigdy nie krzyczał i nie denerwował się na mnie! Był też niewiarygodnie pracowity.

    – Był też wyjątkowym sportowcem. Czy zechciałaby pani przypomnieć jego największe sukcesy?

    – Ukoronowaniem ponad 20 lat marzeń i dążeń było zdobycie tytułu wicemistrza Europy w 1992 r. Należy pamiętać, że rajdy lat dziewięćdziesiątych stały się zupełnie inną dyscypliną niż te w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych, kiedy inni polscy kierowcy także odnosili sukcesy. Zmiana dokonała się za sprawą niewyobrażalnego postępu technicznego, dlatego sukces Taty nabiera w tym świetle jeszcze głębszego wymiaru, bo skala pokonanych przez Niego trudności w celu zdobycia tego tytułu była nieporównywalna. Tata zdobył sześć tytułów mistrza Polski klasyfikacji generalnej, a razem z tytułami wicemistrzowskimi oraz mistrzowskimi w różnych klasach – zebrał 22 szarfy! Był rekordzistą w liczbie zwycięstw w poszczególnych rajdach, np. w nieszczęsnym Zimowym wygrywał siedem razy z rzędu, natomiast Barbórkę (imprezę dla kierowców prestiżową) trzy razy z rzędu i dlatego zdobył posrebrzany puchar przechodni im. Jana Rippera. Podobne rekordy bił w Kormoranie oraz Rajdzie Wisły. Tyle w tym momencie jestem w stanie sobie przypomnieć. Aha, zapomniałabym o najważniejszym – w 1992 roku został wpisany na priorytetową listę „A” – najlepszych 31 kierowców rajdowych świata.

    – Które z tych sukcesów cenił najwyżej?

    – Z całą pewnością te ostatnie, ale cieszył się z każdej wygranej – odżywał wtedy i miał jeszcze więcej energii i entuzjazmu niż zwykle.

    – Polak, Europejczyk, obywatel świata – które z tych określeń najlepiej charakteryzuje Mariana Bublewicza?

    – Myślę, że wszystkie trzy jednocześnie. Choć trzeba podkreślić, że był dumny z tego, że jest Polakiem, z „wileńskich korzeni” swoich rodziców. Nie pamiętam, by kiedykolwiek mówił np. o możliwości wyemigrowania z kraju. Dobrze się tu czuł.

  • O fundacji

    Fundacja im. Mariana Bublewicza została zarejestrowana w Warszawie 26 maja 2000 roku. Jej fundatorami są Irena Lila Bublewicz i Beata Maria Bublewicz.

    Podstawowym celem Fundacji jest wspieranie finansowe Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 5 Mistrzostwa Sportowego im. Mariana Grzegorza Bublewicza w Olsztynie, gdzie kształci się blisko 150 utalentowanych młodych sportowców. Głównym zadaniem tej nietypowej placówki oświatowej jest szkolenie sportowe na poziomie mistrzowskim w połączeniu z realizacją programu nauczania obowiązującego w szkołach (podstawowa, gimnazjum, liceum). Takie rozwiązanie umożliwia dzieciom i młodzieży godzenie wymagań treningu sportowego z nauką szkolną. Wiodącymi dyscyplinami uprawianymi przez uczniów są: gimnastyka sportowa dziewcząt, kajakarstwo i taekwodo WTF. W ponad 30-letniej historii szkoły jej wychowankowie zdobyli prawie 1400 medali, startując w zawodach zaliczanych do mistrzostw Polski, Europy, świata, a nawet w Igrzyskach Olimpijskich.

    Dzięki pieniądzom uzyskanym ze sprzedaży książek „Marian Bublewicz – Wspomnienia” i „6. bieg” Fundacja sfinansowała wyposażenie szkolnej pracowni komputerowej oraz świetlicy, a także corocznie dofinansowuje organizację Święta Szkoły.

    Działania fundacji
  • Podziękowania

    Fundacja im. Mariana Bublewicza, Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 5 Mistrzostwa Sportowego im. M. G. Bublewicza w Olsztynie oraz Beata Bublewicz składają szczególne podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do powstania książki „Marian Bublewicz – Wspomnienia” oraz dwóch wydań książki „6. bieg”. Prosimy, aby podziękowania przyjęli:

    Grzegorz Albin
    Andrzej Arefiew – prezes Top Auto, autoryzowanego dealera Opla
    Marcin Błaszczak – Jagoda Studio
    BOSCH
    Dariusz Brodowski – Studio Gravite
    CKF Awangarda 2
    Janusz Cygański
    Dekra
    Wojciech Fijałkowski
    Karol Góralczyk i Józef Żukowski
    Krzysztof Hołowczyc
    Ireneusz Iwański
    Zofia Januszkiewicz
    Paweł Jarząbek
    Wojciech Jermakow
    Dorota Kowalska
    Artur Kozioł, burmistrz Miasta i Gminy Wieliczka
    Kamil Krawczyk
    Piotr Kujawa

    Janusz Kulig

    Kwiaciarnia „Impresja”
    Konrad Lenkiewicz
    Piotr Maciejewski – marketing manager BOSCH Polska
    Robert i Mariusz Magiera
    Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie
    Bartłomiej Morzycki – prezes Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego
    Mirosław Mróz
    Nord Auto, autoryzowany dealer Volvo
    Mateusz Obarek – Studio Gravite
    Olsztyńska Szkoła Wyższa im. Józefa Rusieckiego
    Olsztyńska Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania im. Prof. Tadeusza Kotarbińskiego
    Omega Hotel w Olsztynie
    Radosław Pazdryjowski – Studio Gravite
    Piotr Piejdak
    Planeta 11
    Maciej Pokoński – Studio Gravite
    Polski Związek Motorowy
    Janusz Porycki
    Pracownia Florystyczna „Spełnienie Marzeń”
    Łukasz Przychodzki
    Racing Logistic Sp. z o.o.
    Sprint
    Studio Avalon
    Krzysztof Sychocki
    Konrad Śladowski

    Włodzimierz Śniady

    Janusz Ulatowski
    Rafał Ulatowski
    Ewa i Bartek Wajzer
    Antoni Wawrzyn – Olpol
    Andrzej Witkowski – prezes Polskiego Związku Motorowego
    Marcin Zarębski
    Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego

    FreshWeb Group
    Radio Rajdowe – Polskie Radio Olsztyn:
    studio: Wojciech Jermakow i Michał Porycki;
    realizator: Łukasz Iliaszewicz;
    reporterzy: Mariusz Bojarowicz, Mariusz Borsiak, Artur Lewandowski, Maciej Swinarski

  • O szkole

    Szkoła Mistrzostwa Sportowego im. Mariana Grzegorza Bublewicza w Olsztynie

    Historia Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 5 Mistrzostwa Sportowego im. Mariana Grzegorza Bublewicza w Olsztynie sięga swoimi tradycjami roku 1979, kiedy to powstała Olsztyńska Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Zespół Szkół powołano 1 maja 1998 roku, a w jego W skład wchodzą: Szkoła Podstawowa nr 23, Gimnazjum nr 10 i X Liceum Ogólnokształcące w Olsztynie.

    26 lutego 1994 roku odbyła się uroczystość nadania szkole imienia Mariana Grzegorza Bublewicza. Z osobą Patrona związane są tradycje i rytuały szkolne, do których należą m.in. uroczyste obchody Święta Szkoły. Od wielu lat w życie szkoły angażuje się córka Patrona - Beata Bublewicz.

    ZSO nr 5 Mistrzostwa Sportowego to placówka dla dzieci i młodzieży uzdolnionej sportowo. Obecnie prowadzi szkolenie w takich dyscyplinach, jak gimnastyka sportowa dziewcząt, kajakarstwo, taekwondo WTF, lekkoatletyka, piłka nożna i pływanie. Może poszczycić się tym, że jej uczniowie byli uczestnikami i medalistami mistrzostw świata i Europy, a także Igrzysk Olimpijskich.

    Strona szkoły
  • Wywiady

    Poniżej znajdziecie wywiady z Marianem Bublewiczem i wspomnienia o nim w formie plików dźwiękowych. Fragmenty audycji radiowych zostały udostępnione dzięki uprzejmości Polskiego Radia Olsztyn.

    Marian Bublewicz o rajdach samochodowych

    Plik: .WMA
    Czas: 2:33
    Wielkość: 3,7 MB

    Pobierz

    Marian Bublewicz i inni o rajdach

    Plik: .WMA
    Czas: 8:08
    Wielkość: 11,7 MB

    Pobierz

    Wspomnienia Beaty Bublewicz

    Plik: .WMA
    Czas: 6:19
    Wielkość: 9,1 MB

    Pobierz

  • Artykuły

Powered by Develop Design 2014

facebook | youtube